Marzenia kierunek,cel
12 marca 2019, 19:18
Kwiecień był w tym roku bardzo ciepły na tyle że zdecydowałem porzucić płaszcz zimowy a wziąć kurtkę wiosenną. Pakując do plecaka parę bluzek,koszulę,spakowałem kosmetyczkę. Przed wyjściem upewniłem się czy mam przy sobie bilet na pociąg i skierowanie na szkolenie. Pomyślałem sobie z pewną ironią,,jeszcze mnie tam nie było,, ale cóż,to był mój wybór i co najważniejsze długo się do tego szkolenia przygotowywałem. Szkoda było stracić kilka tysięcy dla tego bo pan Andrzej się rozmyślił. Nie stać mnie było aby wyrzucić pieniądze w błoto. Biegnąc na peron,wpakowałem się do przedziału i usiadłem na swym wyznaczonym na bilecie,miejscu. Słyszę jak przez megafon pani z informacji zapowiada odjazd mego pociągu.-pociąg z Katowic odjeżdża do łodzi z peronu.......Wreszcie, czas na realizacje swoich marzeń,pomyślałem. Pomyślałem sobie że coś poczytam,tym bardziej że do Łodzi miałem około dwóch godzin a więc po co marnować czas na patrzenie się jak ciele malowane w okno pociągu,które i tak było brudne. Niestety nie cieszyłem się długo spokojem bo na któreś z kolejnej stacji dosiadł się do mnie młody człowiek. Próbował nawiązać ze mną kontakt słowny,mówiąc że wraca do akademika z imprezy kawalerskiej. Akurat że z imprezy to się domyśliłem na początku,zdradzał jego zapach,który można by określić,,gorzelnią,, ale pomyślałem sobie,kto z nas nie był młody. Czym więcej było przystanków,tym więcej ludzi zjawiało się w przedziale,o którym myślałem jako o chwilowym azylu. Działo się w tym przedziale dużo,nie dość że głośna rozmowa dwóch kobiet nie pozwalała mi chociaż na chwilę zmrużyć moje oczy to jeszcze dzieci,jak nie płacz to rzucały w siebie jedzeniem,pomyślałem sobie wtedy,,jaka matka z tej kobiety jeśli nie umie dzieci uspokoić. Wreszcie Łódź Kaliska,wystartowałem z pociągu jak oparzony. Byłem zły na samego siebie,nie dość że zmęczony byłem po tej podróży to jeszcze jakbym wyszedł ze stada ryczących bawołów które biegną do wodopoju. W Łodzi Koluszki po wyjściu z dworca kolejowego,zadzwoniłem do właścicielki hotelu,który ze zdjęć na internecie wydawał mi się śliczny,nawet pokoje były podobne jak w hotelu pięciogwiazdkowym. No cóż,moje zdziwienie dało się odczuć gdy zobaczyłem budynek hotelu,owszem budynek ten sam ale jakby się postarzał o dużo lat,będąc zaniedbany przez osobę na którą mógł liczyć. Mój pokój,nora,tyle mogę powiedzieć na ten temat. Od razu zaryłem głową o sufit,był tak niski. Na drugi dzień,rano wstałem nie zapomniawszy znów zaryć głową o jakże irytujący mnie sufit ,na dzień dobry. Jedyny dobry plus w tym hotelu,jeśli mogę go tak nazwać,była łazienka. Wyleciałem z hotelu jedząc pośpiesznie śniadanie składające się z chleba z masłem i żółtego sera ,na przystanek tramwajowy. Czym bardziej zbliżałem się do celu,którym było prosektorium,moje miejsce szkoleń,tym bardziej zadawałem sobie pytanie czy dam sobie radę,czy nie wypłynę przypadkiem na zbyt głęboką wodę. Wchodząc do prosektorium poczułem zapach,mdły,płynów do dezynfekcji pomieszczeń,nie znoszę tego zapachu do dziś choć zleciało od tych szkoleń dużo czasu. Nie długo po moim dotarciu,na szkolenie przywieziono na wózku ciało kobiety w widocznym rozkładzie. Domyślałem się że może być to próba dla kandydatów do zawodu tanatopraksji. Dla informacji czytelników napiszę czym się zajmuje pracownik mając taki zawód. Do mego obowiązku należy; mycie zwłok,ubieranie, czasowa konserwacja,makijaż,tuszowanie oznak śmierci a nawet rekonstrukcja różnych części ciała. Było bardzo dużo ciał ale cieszyłem się że mogłem się uczyć. Mając w ręce certyfikat z uprawnieniami do wykonywania tego zawodu. Wracając pociągiem do domu byłem dumny z siebie. Podsumowując to co napisałem,mogę powiedzieć jedno,nie bójmy się marzyć,idźmy w stronę celu a osiągniemy go. Życzę wam tego z całego serca.
Dodaj komentarz