rozdział pierwszy
26 grudnia 2018, 17:28
Bożenę poznałem w tak uroczej miejscowości jak Kraków,mimo że była ode mnie starsza o dziesięć lat wiedziałem w głębi serca że jest wyjątkowa, że to mój ideał kobiety. Nie wiem dlaczego tak było.Czy dla tego że szukałem rozpaczliwie drugiej osoby czy dla tego że szukałem tego co nigdy moja matka nie umiała mi dać a więc miłości. Był to dla mnie bardzo w tedy trudny czas dla mnie, czas szukania swego miejsca na ziemi, czułem się jak małe dziecko szukające,ciepła miłości,zaakceptowania. Chyba każdy z nas czuł lub czuje się podobnie.Była dla mnie jak światło w dżungli jakim jest życie. Szatynka, ciemne oczy i naprawdę serdeczny uśmiech, to zachwyciło mnie u niej. Jej dotyk dłoni,jej szept powodował we mnie uwalnianie zmysłów,rozkoszy pożądania. Krążyłem koło niej jak ćma koło płomienia lampy naftowej, tak bardzo jej pragnąłem, jej pieszczot,jej pocałunków. Każda chwila z nią spędzona była dla mnie jak coś czego nie da się kupić za żadne pieniądze. Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę jakbytobylodziś wspólne spacery po plantach zwłaszcza późnym wieczorem gdzie zamiast serenady miłosnej, towarzzył nam hejnał z wierzy kościoła mariackiego grany na trąbce przez strażaka.Uwielbiałem te wieczorne spacery,bo tylko w tedy wieczór zapewniał nam choć trochę intymności w postaci ciepłych,namiętnych pocałunków połączonych z westchnieniem rozkoszy,dotykiem rąk.Pamiętam rynek Krakowski na którym co rok odbywają się kiermasze świąteczne.Wtedy wszystko wydawało się wyjątkowe.Słońce,deszcz,noc,dzień.To co kiedyś mnie otaczało i nie było dla mnie atrakcyjne,piękne i pełne uroku,byłem jakby w ekstazie,a z biegiem lat,wracając do tych chwil,nostalgią,pragnieniem aby znów powrócić do tych pięknych chwil
Dodaj komentarz