Archiwum październik 2019


SKORUPA część 2
19 października 2019, 15:48

Zamykające się za mną drzwi otwarły nową rzeczywistość. Przechodząc korytarzem klasztornym zauważyłem po lewej stronie przez szyby okna piękny ogród gdzie na środku stała wspaniała fontanna przedstawiająca Matkę Jezusa której towarzyszyła,klęcząc,dziewczynka z chłopczykiem. Po drugiej stronie korytarza były pokoje noszące nazwę [ DORMITORIUM ],były one pokojami mieszkalnymi. To właśnie jeden z tych licznych pokojów został mi przydzielony gdzie miałem go dzielić z pewnym chłopakiem który był już w nowicjacie. To właśnie on oprowadzał mnie po budynku klasztornym pokazując mi; kaplice [sale rozdziałową] gdzie co dziennie spotykała się wspólnota na modlitwach brewiarzowych. Tam też miałem się oddać rozważając pisma ojców kościoła. Tam też były omawiane sprawy wspólnoty zakonnej. Przechodząc przez drzwi,weszliśmy do zakrystii która dzieliła drzwi z pięknym dużym kościołem,który był co niedzielę zapełniony mnóstwem wiernych którzy oddawali się modlitwom w swych intencjach, swoich bliskich lub znajomych. Piękny to był kościół,pełen starych pięknych obrazów i figur świętych,mogło się odnieść wrażenie że to właśnie te piękne dzieła czuwały nad tym kościołem i całym obiektem zakonnym,i ten zapach który tworzył zmysłowość duchową,zapach kadzidła. Idąc dalej w towarzystwie mojego przewodnika a zarazem współlokator z którym miałem dzielić pokój,odwiedziliśmy sale rekreacyjną która służyła nam do nauki i do tego aby spędzić przyjemnie wspólny czas odpoczynku .W tym pokoju mieścił się długi stół dębowy,krzesła tradycyjne. W rogu stał stół bilardowy. Jeśli się miało odrobinę szczęścia,można było zagrać w wolnej chwili w bilard z jakimś bratem. Na drugim końcu pokoju stał długi szeroki stolik na którym stał ekspres do kawy,czajnik elektryczny i wieża do słuchania muzyki. Wędrując dalej,minęliśmy kuchnię i weszliśmy do sali która była nazwana REFEKTORIUM inaczej mówiąc,miejsce do spożywania posiłków. Dwa długie stoły po bokach,dzieliła ich długa szerokość,robiąc miejsce na małą ambonę gdzie  zasiadał zakonnik czytając pisma założycieli zakonu,Jana od krzyża lub św Teresę. Gdyby nie moje burczenie w brzuchu prawdopodobnie wcześniej opuścilibyśmy REFEKTORIUM. Po sutej kolacji udaliśmy się do pokoju na spoczynek. Jak wyglądał pokój mieszkalny? Szafa,dwa krzesła,jedno biurko,dwa łóżka i na ścianie prosty krzyż któremu po bokach towarzyszyły obrazki z wizerunkiem założycieli zgromadzenia. Mój współlokator nie był zbytnio rozmowny a więc ograniczyliśmy się tylko do potrzebnych,polegających na informacji słów. Czując znużenie nie tylko po obfitym posiłku ale i po podróży skorzystałem z prysznicu aby wreszcie zasnąć snem wiedząc że moje marzenie się spełniło.

SKORUPA część 1
17 października 2019, 20:20

Wchodząc do przedsionka furty wezwałem dotknięciem dzwonka,u drzwi, który wydał melodię zakłócając ciszę panującą w całym tym pomieszczeniu,portiera. Czekając w korytarzu biłem się z myślami czy podołam wchodząc w nowy etap mego życia. Z drugiej strony bardzo cieszyłem się że moje marzenie które pieściłem w mych myślach i pielęgnowałem od dziewiątego roku życia,wreszcie się spełniło. Myślami powróciłem do mego dzieciństwa. Wpierw służyłem jako ministrant potem lektor. Z biegiem czasu odczuwałem pragnienie służyć Bogu. Naradzało się to we mnie jak roślinka. Książki religijne które polecał mi ks. wikary, tylko sprawiały,jak woda, że z tej roślinki,powoli rozwijał się kwiat w mym wnętrzu,kwiat któremu nie wystarczało te parę kartek dziennie na których nie jeden raz treści mówiły o świętych pustelnikach czy o innych sytuacjach które wzbogacały duszę. Rozmyślając tak o swym dzieciństwie powoli słyszałem kroki które wpierw w oddali zbliżały się do drzwi za którymi rządziła już klauzura,inne życie które nosiło motto,ORA ET LABORA [módl się i pracuj] Jakże dalekie było ono od świata gdzie rządziła pogoń za pieniędzmi i szkoła przetrwania,nie kiedy zbyt brutalna. Z skrzypnięciem drzwi które wydały cichy jęk domagając się na oliwienia,ukazała się postać zakonnika,który wydawał mi się zmęczony życiem zakonnym. Witając pozdrowieniem tego mnicha poinformowałem go w jakim celu się zjawiłem pokazując mu list ze skierowaniem do ich zakonu. Zapraszając mnie do pokoju gościnnego oddalił się w celu powiadomienia ojca magistra o mym przybyciu. Pokój gościnny,gdyby nie stół z okrągłym blatem,który zabierał dużo przestrzeni,był obszerny. Cerata która zakrywała blat była już wyblakła,powodem tego było systematyczne wycieranie jej wilgotną ścierką,dwa rzeźbione krzesła były ustawione naprzeciwko siebie po obu stronach stołu. Firany w oknach aż domagały się odświeżenia,za pomocą wody z proszkiem. Zjawiając się ojciec magister przywitał się ze mną serdecznie,pytając się o moje zdrowie, odczułem w jego głosie troskę. Był to wyjątkowo troskliwy z natury człowiek ale i też wymagający i skrupulatny. Drobnej postawy,niższy o de mnie o dziesięć centymetrów,jego wiek jakieś czterdzieści sześć lub siedem lat. Wyjaśniając mi w skrócie,a była to już pora wieczorna,harmonogram dnia postulanta. Postulant to kandydat do stanu zakonnego. Polega to na tym że bierze czynny udział w życiu zakonnym i ma czas,trzy miesięczny na to aby obserwować życie w klauzurze. Po trzech miesiącach następuje uroczyste przyjęcie habitu z rozpoczynającym się półrocznym nowicjatem do czasu pierwszych ślubów zakonnych. Po krótkiej rozmowie zaprosił mnie do brania udziału życia za klauzurą. Zawarły się za mną drzwi.